Nurkowania techniczne na wrakach Morza Liguryjskiego


     Nurkowania techniczne na wrakach Morza Liguryjskiego we Włoszech      cz. II

 

foto: Jacek "Fother" Klajn Marina w Santa Margerita Ligurie i "nasza" łódź foto: Jacek "Fother" Klajn Marina w Santa Margerita Ligurie foto: Darek Sepioło Wrak korvetty KT foto: Darek Sepioło Wrak Haven złamane pod wpływem eksplozji skrzydła nadbudówek - 58m foto: Darek Sepioło Wrak Haven Dolny pokład na 58m i nadbudówki wysokość 25m foto: Darek Sepioło Wrak Haven Pokład przed nadbudówkami 58m


Pierwsze nurkowanie zaplanowaliśmy na następny dzień. Z Brunem właścicielem bazy ustaliliśmy że pierwszego dnia zanurkujemy (na rozpływanie) na dwóch wrakach  Położonych na głębokości 30-36m.


Na pierwszy ogień poszedł wrak niemieckiego wojskowego transportowca nazywanego Cargo Armato który został zatopiony w czasie II wojny światowej, w listopadzie 1943 roku w pobliżu miasteczka  Sestri Levante, wrak leży na stępce na głębokości maksymalnej 36m, jest to wielopoziomowy wrak z łatwym dostępem do poszczególnych poziomów idealny do ćwiczeń wrakowych. Pierwsze wrażenie po zanurzeniu to duża ilość planktonu w wodzie, która w istotny sposób ograniczała widoczność, wynosiła ona kilka metrów. Sytuacja ta nie poprawiła się przez cały czas nurkowania . Na wraku przywitała nas błękitna skorpena która niechętnie "udostępniła" nam wrak. Nurkowanie trwało około 40 min, wykonaliśmy je wykorzystując do oddychania przez cały czas mieszanki nitrox 32 oraz jako gazu deco nitroxu 50.

 

Po dwugodzinnej przerwie popłynęliśmy na drugi wrak niemiecką barkę transportową nazywaną Bettolina di Sestri zatopioną w lutym 1944 roku. Wrak leży na stępce na maksymalnej głębokości 32 m. Widoczność nadal była kiepska. Wrak - barka, to mały jednopokładowy stateczek, z odkrytą ładownią w której nadal leżą worki z cementem . Zachowany w dobrym stanie, dużo ryb. Całe nurkowanie trwało 53 min, wykonaliśmy je przy wykorzystaniu nitroxu 32, i nitroxu 50 jako deco gazu. W obu nurkowaniach tego dnia praktycznie nie odczuwaliśmy prądów morskich. Obydwa wraki trwale oznaczone są bojami. Pogoda w tym dniu była słoneczna więc wraki były wspaniale doświetlone mimo słabej widoczności.


Drugiego dnia postanowiliśmy popłynąć na wrak włoskiego transportowca Genova storpedowanego przez austryjacką łódź podwodną w czasie pierwszej wojny światowej w 1917 roku. Wrak leży  w pobliżu toru wodnego prowadzącego do mariny w Santa Margerita Ligurie na głębokości od 53 do 60m. Pogoda w tym dniu była pochmurna a morze bujało dwumetrowymi falami. Z uwagi na bliskość toru wodnego wrak nie posiada trwałego oznaczenia boją. Bruno znalazł go echosondą i  oznaczył, metodą znaną z naszego Bałtyku czyli rzucił linę obciążoną ciężarkiem i oznaczoną boją. Po wejściu do wody od razu poczuliśmy silny prąd który spychał nas na wschód w kierunku toru wodnego. Na szczęście był to prąd powierzchniowy który przestał być wyczuwalny kilkanaście metrów pod powierzchnią. Plan nurkowania był prosty Darek robi zdjęcia a my z Jankiem pływamy za nim i robimy za "paprotki". Opustówka sprowadziła nas na przedni pokład wraku. Wrak stoi na stępce i jak na czas jaki przebywa w tym miejscu zachował się wyjątkowo dobrze. Genova to duży wrak w chwili zatopienia przewoził pociski artyleryjskie dużego kalibru. Po zatopieniu wszystkie pociski zostały wydobyte. Najciekawsza część wraku to dziób i śródokręcie, rufa jest niestety mocno zniszczona.  Widoczność lepsza niż poprzedniego dnia, mimo braku słońca ale nie zachwycająca około 10m.Wokół wraku dużo małych i średnich ryb. Sam wrak w całości obrośnięty jest małżami w kolorze żółto-brązowym, wielkości kilku centymetrów. Nie zauważyliśmy żadnych sieci. Wrak opłynęliśmy kilkakrotnie na poziomie pokładu a następnie na poziomie nadbudówek.  Pokład i nadbudówki zachowały się w stanie prawie nienaruszonym . Otwarte były też  wrota do pokładów transportowych, jednak z uwagi na czas oraz role jaką spełnialiśmy w trakcie tego nurkowania do wnętrza nie wpływaliśmy. Po 40 minutach opuściliśmy wrak i zaczęliśmy mozolną przerywaną przystankami dekompresyjnymi wspinaczkę na powierzchnię. Na 9m ponownie odczuliśmy prąd powierzchniowy, który szczególnie umęczył nas na ostatnim najdłuższym przystanku dekompresyjnym na 6m. Całe nurkowanie trwało 113min, maksymalna głębokość jaka osiągnęliśmy to 55 m przy czym większość 40 minutowego czasu dennego odbyliśmy na 50-53m. Do nurkowania użyliśmy: jako gazu travel triox-u 25/30, jako bottom gazu trimiksu 20/35, jako gazu deco nitroxu 50. 

 

Trzeciego dnia Bruno zaplanował dla nas nurkowanie na wraku nazywanym KT.KT (Krieg Transporte) w chwili zatopienia był niemiecką corvettą. Został zbudowany jako statek jachtowy dla Henrego de Rotschilda i nazywał się Eros,  w 1939 roku został przejęty i przebudowany przez marynarkę francuską i ostatecznie w 1942 roku wcielony do niemieckiej Kriegsmarine  gdzie otrzymał oznaczenie UJ 2216. KT stacjonował w bazie morskiej w Genovie i pływał jako osłona konwojów morskich.

 

istopada 1944 roku eskortował wraz z dwoma stawiaczami min konwój statków transportowych. Konwój został zaatakowany przez lotnictwo alianckie. Corvetta została trafiona w okolicę rufy dwoma torpedami, w wyniku czego zatonęła. Sześciu członków załogi zginęło a siedemnastu uznano za zaginionych.  Wrak leży w okolicach miejscowości  La Spezia. Do masztu wraku trwale przymocowana jest boja.  Wrak stoi na stępce na głębokości od 50 do 60m, na szczątkach rufy znajduje się sporo sieci .Pierwsze wrażenie po zejściu na wrak to jego niewielkie wymiary. Wydawać by się mogło że okręt wojenny powinien być zdecydowanie większy szczególnie jak określa się go mianem corvetty. Wrak wygląda jakby zatonął niedawno, w stanie prawie idealnym zachowały się burty z wysoko zadartym dziobem. Rufa całkowicie zniszczona wygląda jak stare złomowisko powykręcanych we wszystkie strony blach i prętów. Oczywiście całość szczelnie zarośnięta małżami i innymi drobnymi wielokolorowymi skorupiakami. Zachował się gdzieniegdzie w całości drewniany pokład okrętu. Na dziobie prezentuje się największa atrakcja wraku podwójne działo kalibru 20mm. Działo zachowało się w stanie nienaruszonym, lufy nadal celują w powietrze, poniżej można obejrzeć szczegóły mechanizmów wprawiających je w ruch. W przedniej części okrętu znajdują się nadbudówki mostka kapitańskiego. Z tyłu za nimi przed kominem po obu strona burt duże gniazda niestety wymontowanych karabinów maszynowych.  Niezła widoczność niestety jak na tutejsze warunki czyli około 10-12m. Zaczynam podejrzewać że tak już będzie cały czas. Wokół wraku mnóstwo ryb, małych i średnich, które czujnie obserwowały nasze nurkowanie jakby dawały nam do zrozumienia że to one teraz tu są gospodarzami. Prąd na dnie prawie niewyczuwalny, przy powierzchni sporo mocniejszy, ale nie taki jak na Genovie. Całe nurkowanie trwało 84 min. Z czego na dnie czyli na głębokości 48-50m spędziliśmy 31min . Do nurkowania użyliśmy jako gazu bottom trimiksu 20/35 jako gazu deco nitroxu 50.

 

Czwartego dnia udaliśmy się do miejscowości Arenzano na zachód od Genovy gdzie mieliśmy wsiąść na statek Ivana Lawy przyjaciela Bruna i właściciela bazy Abysso w Albissoli który miał z nami przez dwa dni pływać na wrak Milford Haven. Niestety nad tym wyjazdem wisiało jakieś fatum, które wyraźnie nie chciało nas dopuścić do wraku. Po przybyciu do portu w Arenzano dostaliśmy wiadomość że Ivanowi popsuła się łódź w trakcie płynięcia po nas  i naprawa potrwa cały dzień. Cóż po takiej informacji nas wskaźnik zadowolenia z wyjazdu osunął się do pozycji "zero". Nasz główny cel wyjazdu był poza naszym zasięgiem z powodu popsutego silnika. Los bardziej nie mógł z nas zakpić. W przypływie rozpaczy udaliśmy się do konkurencyjnej bazy, niestety dostanie się na łódź bez wcześniejszej rezerwacji jest absolutnie nierealne. Dodatkowo poznaliśmy na własnej skórze, jak w ordynarny sposób usiłuje się wyciągnąć pieniądze od zdesperowanych nurków. Plus oczywiście finansowy niezbędnik naciągacza o pardon właściciela bazy nurkowej czyli "Przewodnik Liguryjski".  Dzień zmarnowany jutro piąty i zarazem ostatni dzień nurkowy, jeżeli Ivan nie naprawi łodzi cały wyjazd straci sens. Spać położyliśmy się w minorowych nastrojach i nawet nie poprawił go fakt że zrobiła się wspaniała letnia pogoda i nareszcie Włochy wyglądały jak prawdziwy "ciepły kraj".

autor: Jacek "Fother" Klajn

Tekst ten ukazał się również  w październikowym miesięczniku Wielki Błękit..

 

*Powielanie zdjęć bez zgody właściciela zabronione